niedziela, 28 sierpnia 2016

I. tak to się zaczęło

Uważnie i powoli zamknęłam za sobą ciężkie drzwi wejściowe, które po raz pierwszy od zamontowania nie postanowiły zaskrzypieć. Dziękując Bogu, usiadłam na ławeczce w przedpokoju, aby zdjąć ośnieżone buty. Ustawiłam je obok kaloryfera, po czym odwiesiłam kurtkę na wieszak i przemknęłam do kuchni, skąd wzięłam wodę. Potem czekało mnie najgorsze zadanie, schody... nie skrzypiały, ale pokonanie 30 stopni w stanie nawet lekkiego upojenia alkoholowego nie było łatwe. W końcu udało mi się zamknąć w swoim pokoju. Spojrzałam na zegarek, była piąta rano, miałam raptem godzinę na doprowadzenie się do porządku, gdyż moi rodzice wstawali do pracy wcześnie rano. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Po wyjściu spod niego owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam do lustra. Na mojej szyi gościła ogromna malinka, przejechałam po niej palcami, a wspomnienia z imprezy znów do mnie wróciły.

Weszłam niepewnie do domu Janka trzymając się kurtki Maćka. Oprócz właściciela byli obecni również starszy brat mojego przyjaciela, Klimek Murańka, Krzysiek Biegun, Bartek Kłusek, Olek Zniszczoł i kilku innych chłopaków. Na mój widok Ziobro szeroko się uśmiechnął i podszedł, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Hej mała, chłopcy przyszła mistrzyni drinków! - wykrzyknął i objął mnie ręką w pasie.
- Nie nazywaj mnie tak - odsunęłam się wywracając oczyma.
- Narzekasz i narzekasz, wypij - Janek podał mi drinka, którego niepewnie powąchałam.
- Sok z gumijagód? - wypiłam szybko, a chłopak pokiwał głową. - Robię lepszy - skrzywiłam się i poszłam do barku, gdzie naszykowałam sobie rzeczy.
- W końcu się napijemy czegoś porządnego.
- Powinniście pić czystą, a nie shoty smakowej - zadrwiłam z nich, nalewając do shakera niezbędne składniki kamikaze.
- Lubimy je - wywrócili oczyma.
- A ja lubię święty spokój i wódkę - wywróciłam oczyma.
- Nie schlej się - wymamrotał Olek. - Kamil nas zabije.
- Co Kamil nie zobaczy, Kamila nie zaboli - puściłam mu oczko i rozlałam alkohol do kieliszków.

~*~

- Wam to wystarczy - pozabierałam chłopakom alkohol, który dumnie dzierżyli szklanki w dłoniach i który gdzieniegdzie był rozlany na podłodze.
- Nie narzekaj - Olek wciągnął mnie sobie na kolana, trzymając mnie mocno, abym mu nie uciekła. - Nie szarp się mała - założył mi włosy za uszy, patrząc w oczy. Miał leniwy, pijacki uśmiech przyklejony do twarzy, widać było, że coś kombinuje. Nie do końca byłam pewna, czy chciałam wiedzieć co. Patrzyłam na jego delikatnie zwolnione alkoholem ruchy, gdy odgarniał mi włosy z szyi i delikatnie smyrał ją nosem. Przymknęłam oczy, czując pocałunek w tamtym miejscu, po chwili jednak oprzytomniałam.
- Nie, nie, nie - pisnęłam i po chwili zawahania dodałam. - Nie! - obróciłam się na pięcie i nadal zaszokowana tym, co Olek zrobił chwyciłam płaszcz i wyszłam z domu.
- I znowu uciekasz - usłyszałam za sobą tak dobrze znany głos Maćka.
- Lubię to robić - wymamrotałam wydmuchując obłoczek pary z ust.
- Zauważyłem - zarzucił mi rękę na ramię i przyciągnął do siebie, zamykając mnie w szczelnym uścisku. - Czasem trzeba przestać uciekać, bo możemy coś bardzo ważnego przebiec, a gdy się cofniemy, to tego już nie będzie - puścił mi oczko i popchnął w kierunku domu.

________________________________________

Wiecie co? Olek będzie cholernie krótki.

Nie liczę na wiele komentarzy ;)